Post autor: Ignacy Schmidt » 05 lis 2023, 15:24
Granie PSL zawsze było dosyć odległe od moich realnych poglądów, bo początkowo one były dużo bardziej w centrum światopoglądowo i bardziej na prawo gospodarczo niż PSL. Obecnie to na PSLowców patrzeć nie mogę, może to nie nienawiść, ale uważam, że nie ma obecnie gorszej, bardziej zepsutej i wkurwiającej partii niż PSL, co widać chociażby przy negocjacjach koalicyjnych.
Działania PiSu próbującego forsować niedopuszczalne dla mnie prawie "ultrasowe" spojrzenie na kwestię aborcji czy dehumanizowanie społeczności LGBTQ+, bo kwestie światopoglądowe są dla mnie w zasadzie najważniejsze, sprawiły, że zdecydowanie w ostatnich 2-3 latach "zlewaczałem". Jasne, że wpływ na to miały też inne zjawiska - przeprowadzka do dużego miasta, zaangażowanie w działalność samorządu na uczelni, a przez to i grupa lewicowych znajomych, ale myślę, że przede wszystkim była to kwestia przyjętej edukacji (prawo) i tego, jak bardzo zmieniło się moje spojrzenie na różne rzeczy, zwłaszcza na sferę praw człowieka czy politykę karną państwa - w czasach licealnych to nawet byłem chwilowo zwolennikiem kary śmierci
, dziś jest mi wstyd na samą myśl o tym. Obecnie światopoglądowo jestem baaaaaaaaardzo na lewo, a w dodatku jeszcze bardziej nasilił się mój antyklerykalizm, bo ateistą jestem od czasów licealnych.
Z uwagi na moje skrzywienie prawnicze ogromnie nie podoba mi się proces stanowienia prawa i to jak ono wygląda, jak jest dziurawe i jak bezmyślnie przepisy są tworzone, bez jakiejkolwiek refleksji. Oprócz tego też psucie edukacji, idiotyczna gowinowska ustawa 2.0, która zaprzecza idei demokracji akademickiej i autonomii uczelni - ba, nawet napisałem o tym magisterkę, czy lekceważenie kryzysu zdrowia psychicznego, które sam doświadczyłem w tym roku i wiem, jak cholernie jest to trudne uczucie i jak trudno dostać się do specjalisty na NFZ.
W kwestii spraw gospodarczych - zawsze miałem, i nadal mam, uprzywilejowaną pozycję w życiu, i jestem za to ogromnie wdzięczny, ale wiem, że większość tak nie ma, co też zauważyłem zwłaszcza na uczelni, zajmując się kwestią stypendiów, no i rozmawiając ze znajomymi w zasadzie stałem się prawie socjalistą, choć jednak nadal z pewnym skrzywieniem "wolnościowym"
Moje pierwsze świadome wybory, choć jeszcze bez prawa do głosowania, były w 2015 r. i bardzo spodobała mi się wizja Nowoczesnej, ale ta fantazja dosyć szybko mi przeszła i zwróciłem się bardziej w stronę PO. Pierwsze wybory, w których mogłem głosować to samorządowe w 2018 r. - w wyborach sejmikowych głosowałem na SLD, ale wtedy jeszcze z uwagi na nazwisko a nie z przekonania - głosowałem na Wenderlicha. Eurowybory w 2019 r. były dla mnie bardzo zaskakujące, nie spodziewałem się takiego sukcesu PiSu, myślałem, że formuła KE jest naprawdę dobrą i przemyślaną sprawą - oh, jakże się myliłem. Głos poszedł właśnie na KE, a personalnie na Brejzę.
Do wyborów parlamentarnych w 2019 r. podchodziłem bez nadziei na władzę opozycji i w sumie miałem rację. Do Sejmu głosowałem na KO - na Myrchę. Głosu nie oddałem na SLD, bo Scheuring-Wielgus nie znoszę. Jedyne, co mnie cieszyło to wzrost znaczenia Senatu, bo jestem absolutnie zafiksowany na jego punkcie i uważam, że model parlamentu włoskiego, gdzie pozycje obu izb są równe, byłby i u nas najlepszy. W Senacie głos padł na pakt senacki i Bobera z, ha tfu, PSL. Prezydenckie to z pełnym przekonaniem dwukrotnie głos na Trzaskowskiego.
W tegorocznych wyborach już oddałem głos na NL i przebolałem mandat dla JSW. Stwierdziłem, że jest mi do nich najbliżej poglądami i lepsza w parlamencie taka Scheuring niż kolejny nijaki człowiek z KO. W wyborach senackich bardzo poważnie rozważałem oddanie głosu nieważnego, ale zmieniłem zdanie w ostatniej chwili, bo pomyślałem sobie, że jeżeli o wygranej w okręgu, a PiS wystawiło silnego kandydata - wicewojewodę, miałoby zaważyć kilka/kilkadziesiąt/kilkaset głosów to nie chcę, by mój był jednym z nich i z obrzydzeniem do samego siebie zagłosowałem ponownie na Bobera.
Może to nie jest jakaś wybitne długa droga, ale jednak jakaś na pewno
Granie PSL zawsze było dosyć odległe od moich realnych poglądów, bo początkowo one były dużo bardziej w centrum światopoglądowo i bardziej na prawo gospodarczo niż PSL. Obecnie to na PSLowców patrzeć nie mogę, może to nie nienawiść, ale uważam, że nie ma obecnie gorszej, bardziej zepsutej i wkurwiającej partii niż PSL, co widać chociażby przy negocjacjach koalicyjnych.
Działania PiSu próbującego forsować niedopuszczalne dla mnie prawie "ultrasowe" spojrzenie na kwestię aborcji czy dehumanizowanie społeczności LGBTQ+, bo kwestie światopoglądowe są dla mnie w zasadzie najważniejsze, sprawiły, że zdecydowanie w ostatnich 2-3 latach "zlewaczałem". Jasne, że wpływ na to miały też inne zjawiska - przeprowadzka do dużego miasta, zaangażowanie w działalność samorządu na uczelni, a przez to i grupa lewicowych znajomych, ale myślę, że przede wszystkim była to kwestia przyjętej edukacji (prawo) i tego, jak bardzo zmieniło się moje spojrzenie na różne rzeczy, zwłaszcza na sferę praw człowieka czy politykę karną państwa - w czasach licealnych to nawet byłem chwilowo zwolennikiem kary śmierci :shock:, dziś jest mi wstyd na samą myśl o tym. Obecnie światopoglądowo jestem baaaaaaaaardzo na lewo, a w dodatku jeszcze bardziej nasilił się mój antyklerykalizm, bo ateistą jestem od czasów licealnych.
Z uwagi na moje skrzywienie prawnicze ogromnie nie podoba mi się proces stanowienia prawa i to jak ono wygląda, jak jest dziurawe i jak bezmyślnie przepisy są tworzone, bez jakiejkolwiek refleksji. Oprócz tego też psucie edukacji, idiotyczna gowinowska ustawa 2.0, która zaprzecza idei demokracji akademickiej i autonomii uczelni - ba, nawet napisałem o tym magisterkę, czy lekceważenie kryzysu zdrowia psychicznego, które sam doświadczyłem w tym roku i wiem, jak cholernie jest to trudne uczucie i jak trudno dostać się do specjalisty na NFZ.
W kwestii spraw gospodarczych - zawsze miałem, i nadal mam, uprzywilejowaną pozycję w życiu, i jestem za to ogromnie wdzięczny, ale wiem, że większość tak nie ma, co też zauważyłem zwłaszcza na uczelni, zajmując się kwestią stypendiów, no i rozmawiając ze znajomymi w zasadzie stałem się prawie socjalistą, choć jednak nadal z pewnym skrzywieniem "wolnościowym" ;)
Moje pierwsze świadome wybory, choć jeszcze bez prawa do głosowania, były w 2015 r. i bardzo spodobała mi się wizja Nowoczesnej, ale ta fantazja dosyć szybko mi przeszła i zwróciłem się bardziej w stronę PO. Pierwsze wybory, w których mogłem głosować to samorządowe w 2018 r. - w wyborach sejmikowych głosowałem na SLD, ale wtedy jeszcze z uwagi na nazwisko a nie z przekonania - głosowałem na Wenderlicha. Eurowybory w 2019 r. były dla mnie bardzo zaskakujące, nie spodziewałem się takiego sukcesu PiSu, myślałem, że formuła KE jest naprawdę dobrą i przemyślaną sprawą - oh, jakże się myliłem. Głos poszedł właśnie na KE, a personalnie na Brejzę.
Do wyborów parlamentarnych w 2019 r. podchodziłem bez nadziei na władzę opozycji i w sumie miałem rację. Do Sejmu głosowałem na KO - na Myrchę. Głosu nie oddałem na SLD, bo Scheuring-Wielgus nie znoszę. Jedyne, co mnie cieszyło to wzrost znaczenia Senatu, bo jestem absolutnie zafiksowany na jego punkcie i uważam, że model parlamentu włoskiego, gdzie pozycje obu izb są równe, byłby i u nas najlepszy. W Senacie głos padł na pakt senacki i Bobera z, ha tfu, PSL. Prezydenckie to z pełnym przekonaniem dwukrotnie głos na Trzaskowskiego.
W tegorocznych wyborach już oddałem głos na NL i przebolałem mandat dla JSW. Stwierdziłem, że jest mi do nich najbliżej poglądami i lepsza w parlamencie taka Scheuring niż kolejny nijaki człowiek z KO. W wyborach senackich bardzo poważnie rozważałem oddanie głosu nieważnego, ale zmieniłem zdanie w ostatniej chwili, bo pomyślałem sobie, że jeżeli o wygranej w okręgu, a PiS wystawiło silnego kandydata - wicewojewodę, miałoby zaważyć kilka/kilkadziesiąt/kilkaset głosów to nie chcę, by mój był jednym z nich i z obrzydzeniem do samego siebie zagłosowałem ponownie na Bobera.
Może to nie jest jakaś wybitne długa droga, ale jednak jakaś na pewno ;)