Post autor: Fryderyk Skarbinski » 04 wrz 2018, 20:41
Fryderyk Skarbiński
Pozwolę sobie punkt po punkcie skomentować wypowiedź pani Dobrzyńskiej.
1. Oczywiście, że minister Fronczewska nie musiała odpowiadać na pytania. Tylko w takim razie po co w ogóle debatować o ustawie budżetowej? Zmarnowany czas posłów i pieniądze podatników. To jawne lekceważenie reprezentantów obywateli. Powinna to zrobić zwłaszcza po dostarczeniu tak fatalnego uzasadnienia. Sama pani stwierdziła, że powinna to zrobić. Pytanie dlaczego nie zrobiła? To kwestia pewnych standardów życia publicznego. Wy tylko deklarujecie swoje przywiązanie do demokracji i obywateli, ale jak przychodzi co do czego to olewacie demokratycznych reprezentantów społeczeństwa. Zresztą jeśli nie widzą państwo problemu w samej procedurze i przygotowaniu projektu (8 zdań uzasadnienia!) to standardy polityczne naprawdę nisko upadły.
2. Żaden z posłów RI nie zabrał głosu, bo marszałek Ziętek zezwolił na jego zabranie tylko przedstawicielom Klubów. Jak dobrze pani wie nasi posłowie nie należą do żadnego Klubu i w związku z tym nie mogli wziąć udziału w tej części debaty. Po niej zaś marszałek Ziętek zarządził głosowanie. Cały przebieg posiedzenia można prześledzić dokładnie w stenogramie sejmowym.
3. Prześledźmy przebieg wydarzeń związanych z procedurą budżetową, a co najważniejsze zwróćmy uwagę na to, że minister Fronczewska pełniła funkcję ministra finansów zarówno w rządzie DeLeona jak i w rządzie Novak. Do dymisji DeLeon podał się w połowie sierpnia. Dymisja została przyjęta 23 sierpnia i tego samego dnia desygnowana została na premiera Laura Novak. 4 września została powołana nowa Rada Ministrów. Ustawa budżetowa trafiła do Sejmu na początku listopada a (uwaga!) uzasadnienie miesiąc później!
Za szczególne przypadki, o których mowa w Konstytucji w literaturze uznaje się zdarzenia o charakterze niezwykłym, nieprzewidywalnym i wpływające w poważny sposób na budżet państwa, które uniemożliwiają bądź w poważnym stopniu utrudniają rządowi przyjęcie należytego pod względem formalnym i materialnym projektu w zwykłym terminie. Profesor prawa i konstytucjonalista Marek Zubik wymienia jako przykłady takich zdarzeń m.in. zaangażowanie rządu w wojnę, załamanie wartości krajowej waluty czy sytuacje uniemożliwiające realne określenie wskaźników makroekonomicznych.
Z żadną taką sytuacją nie mieliśmy do czynienia. Dymisja premiera DeLeona nie była ani wydarzeniem niezwykłym, ani nieprzewidywalnym. Media spekulowały o tym już od dawna, a członkowie rządu mieli pewnie informacje z pierwszej ręki o planach premiera. Nie wpłynęła też w żaden sposób na budżet państwa, ani na pracę ministerstwa finansów, którego kierownictwo nie uległo zmianie. Rząd DeLeona i Novak popierany był przez tą samą większość parlamentarną, a w zakresie polityki gospodarczej premier Novak zamierzała kontynuować politykę swojego poprzednika. Nie widzę tutaj argumentów, które uzasadniałyby ponad 2 miesięczne opóźnienie. Tym bardziej, że ustawa jak wiemy gotowa była już na początku listopada.
Być może minister Fronczewska nie wzięła pod uwagę tych czynników, być może za późno rozpoczęła pracę i nie przeanalizowała ryzyk, które mogły wpłynąć na harmonogram prac nad projektem. Te elementy wskazywałyby jednak tylko na nieodpowiednie przygotowanie do pełnienia tak odpowiedzialnej roli. Jeśli jednak państwo są tacy pewni, że opóźnienie jest uzasadnione to nie powinni się państwo obawiać stanięcia przed Trybunałem Stanu. Niech organ do tego uprawniony zdecyduje czy faktycznie minister złamała Konstytucję.
4. Co zaś do współpracy to jeśli ona ma być ciągłym "dawaniem sobie prztyczków w nos", które pani uprawia to nas taka współpraca nie interesuje. Jeśli mamy dyskutować merytorycznie to zacznijmy od wyjaśnienia podstawowych pojęć. Stawia pani w jednej linii państwo opiekuńcze ze społeczną gospodarką rynkową, a są to dwie przeciwstawne koncepcje. Społeczna gospodarka rynkowa jest par excellence koncepcją liberalną. Proszę sięgnąć do prac L. Erharda czy W. Ropke, którzy podłożyli podwaliny teoretyczne pod politykę L. Erharda.
Na stole mamy projekty choćby tzw. "piaskownicy regulacyjnej" ale lewica tymi konstruktywnymi projektami wcale się nie interesuje. Wolicie mówić o tym kto ile miał w wyborach. Rządzić Inaczej nie startowało w wyborach więc ciężko mówić o tym ile "procent" miało. To jednak nie umniejsza wagi naszych argumentów. To, że głosowało na Was ileś procent nie oznacza, że macie monopol na wiedzę. Demokracja to też słuchanie i branie pod uwagę głosów mniejszości. Wy chcecie dyktatu kruchej większości, która jest nietrwała i po kolejnych wyborach może już być mniejszością.
[quote][b]Fryderyk Skarbiński[/b]
Pozwolę sobie punkt po punkcie skomentować wypowiedź pani Dobrzyńskiej.
1. Oczywiście, że minister Fronczewska nie musiała odpowiadać na pytania. Tylko w takim razie po co w ogóle debatować o ustawie budżetowej? Zmarnowany czas posłów i pieniądze podatników. To jawne lekceważenie reprezentantów obywateli. Powinna to zrobić zwłaszcza po dostarczeniu tak fatalnego uzasadnienia. Sama pani stwierdziła, że powinna to zrobić. Pytanie dlaczego nie zrobiła? To kwestia pewnych standardów życia publicznego. Wy tylko deklarujecie swoje przywiązanie do demokracji i obywateli, ale jak przychodzi co do czego to olewacie demokratycznych reprezentantów społeczeństwa. Zresztą jeśli nie widzą państwo problemu w samej procedurze i przygotowaniu projektu (8 zdań uzasadnienia!) to standardy polityczne naprawdę nisko upadły.
2. Żaden z posłów RI nie zabrał głosu, bo marszałek Ziętek zezwolił na jego zabranie tylko przedstawicielom Klubów. Jak dobrze pani wie nasi posłowie nie należą do żadnego Klubu i w związku z tym nie mogli wziąć udziału w tej części debaty. Po niej zaś marszałek Ziętek zarządził głosowanie. Cały przebieg posiedzenia można prześledzić dokładnie w stenogramie sejmowym.
3. Prześledźmy przebieg wydarzeń związanych z procedurą budżetową, a co najważniejsze zwróćmy uwagę na to, że minister Fronczewska pełniła funkcję ministra finansów zarówno w rządzie DeLeona jak i w rządzie Novak. Do dymisji DeLeon podał się w połowie sierpnia. Dymisja została przyjęta 23 sierpnia i tego samego dnia desygnowana została na premiera Laura Novak. 4 września została powołana nowa Rada Ministrów. Ustawa budżetowa trafiła do Sejmu na początku listopada a (uwaga!) uzasadnienie miesiąc później!
Za szczególne przypadki, o których mowa w Konstytucji w literaturze uznaje się zdarzenia o charakterze niezwykłym, nieprzewidywalnym i wpływające w poważny sposób na budżet państwa, które uniemożliwiają bądź w poważnym stopniu utrudniają rządowi przyjęcie należytego pod względem formalnym i materialnym projektu w zwykłym terminie. Profesor prawa i konstytucjonalista Marek Zubik wymienia jako przykłady takich zdarzeń m.in. zaangażowanie rządu w wojnę, załamanie wartości krajowej waluty czy sytuacje uniemożliwiające realne określenie wskaźników makroekonomicznych.
Z żadną taką sytuacją nie mieliśmy do czynienia. Dymisja premiera DeLeona nie była ani wydarzeniem niezwykłym, ani nieprzewidywalnym. Media spekulowały o tym już od dawna, a członkowie rządu mieli pewnie informacje z pierwszej ręki o planach premiera. Nie wpłynęła też w żaden sposób na budżet państwa, ani na pracę ministerstwa finansów, którego kierownictwo nie uległo zmianie. Rząd DeLeona i Novak popierany był przez tą samą większość parlamentarną, a w zakresie polityki gospodarczej premier Novak zamierzała kontynuować politykę swojego poprzednika. Nie widzę tutaj argumentów, które uzasadniałyby ponad 2 miesięczne opóźnienie. Tym bardziej, że ustawa jak wiemy gotowa była już na początku listopada.
Być może minister Fronczewska nie wzięła pod uwagę tych czynników, być może za późno rozpoczęła pracę i nie przeanalizowała ryzyk, które mogły wpłynąć na harmonogram prac nad projektem. Te elementy wskazywałyby jednak tylko na nieodpowiednie przygotowanie do pełnienia tak odpowiedzialnej roli. Jeśli jednak państwo są tacy pewni, że opóźnienie jest uzasadnione to nie powinni się państwo obawiać stanięcia przed Trybunałem Stanu. Niech organ do tego uprawniony zdecyduje czy faktycznie minister złamała Konstytucję.
4. Co zaś do współpracy to jeśli ona ma być ciągłym "dawaniem sobie prztyczków w nos", które pani uprawia to nas taka współpraca nie interesuje. Jeśli mamy dyskutować merytorycznie to zacznijmy od wyjaśnienia podstawowych pojęć. Stawia pani w jednej linii państwo opiekuńcze ze społeczną gospodarką rynkową, a są to dwie przeciwstawne koncepcje. Społeczna gospodarka rynkowa jest par excellence koncepcją liberalną. Proszę sięgnąć do prac L. Erharda czy W. Ropke, którzy podłożyli podwaliny teoretyczne pod politykę L. Erharda.
Na stole mamy projekty choćby tzw. "piaskownicy regulacyjnej" ale lewica tymi konstruktywnymi projektami wcale się nie interesuje. Wolicie mówić o tym kto ile miał w wyborach. Rządzić Inaczej nie startowało w wyborach więc ciężko mówić o tym ile "procent" miało. To jednak nie umniejsza wagi naszych argumentów. To, że głosowało na Was ileś procent nie oznacza, że macie monopol na wiedzę. Demokracja to też słuchanie i branie pod uwagę głosów mniejszości. Wy chcecie dyktatu kruchej większości, która jest nietrwała i po kolejnych wyborach może już być mniejszością. [/quote]