Cóż tu znów musielibyśmy spekulować. Ja mam olbrzymią nadzieję, że do konfliktu nie dojdzie a obie strony zachowają się profesjonalnie i nad własne animozje wezmą potrzeby Polski i Polaków. Wydaje mi się, że osią sporu nie są tylko antypatia ZL do monarchy, ale w ogóle do obecnego ustroju. Mocno podzielam te zastrzeżenia i wydaje mi się, że z lewicą moglibyśmy w tym zakresie znaleźć wspólny język. W mojej opinii całe referendum zostało przeprowadzone w sposób nieprzystający do idei demokracji bezpośredniej. Sama monarchia, zabawa w dwór, rozdawanie tytułów i ziem urąga moim zdaniem podstawowym zasadom równości wobec prawa. To nie jest wymarzony ustrój dla naszego kraju.
I tutaj zaczynamy prawdziwą merytoryczną dyskusję - bardzo dobre pytania pani Redaktor.
Zacznijmy od referendum. Przede wszystkim pytanie, na które odpowiadali Polacy brzmiało: Czy jesteś za wprowadzeniem monarchii w Polsce? Więc głosowaliśmy trochę w ciemno, bo nikt nie pytał nas o jakiej konkretnie monarchii myśli. Patrząc na przykład Szwajcarii, gdzie instytucja referendum jest najlepiej rozwinięta to tam głosuje się na konkretne projekty ustaw. Obywatele wiedzą dokładnie na jakie rozwiązania się zgadzają. Druga kwestia to fakt, że o nastrojach społecznych w kwestii monarchii w dużej mierze zdecydowały elity polityczne. Kampania medialna przed referendum finansowana przez promonarchistyczną prawicę nie była bez wpływu na wyniki głosowania Polaków. Przypomnijmy tylko, że przed kampanią partie monarchistyczne miały w Polsce marginalne poparcie, a w debacie publicznej temat restytucji monarchii właściwie nie istniał. Dla mnie to było typowe znane w biznesie kreowanie potrzeb i produktu. Prawicy zamarzyła się monarchia i zaprzęgła olbrzymią machinę, aby do tego doprowadzić. Znów odwołam się do Szwajcarii, gdzie przed referendum każdy obywatel dostaje broszurę, gdzie zwolennicy i przeciwnicy mają tyle samo miejsca na pokazanie zalet i wad danego rozwiązania. Polacy głosowali w ciemno, dodatkowo o wyniku decydowały pieniądze zainwestowane w kampanię. To główne zarzuty do referendum.
Co do ustroju to jestem republikaninem i zwolennikiem jak najszerszego wykorzystania mechanizmów demokracji bezpośredniej, ale tej dobrze zorganizowanej. Jestem zwolennikiem likwidacji Senatu zwłaszcza, że w dużej mierze jest to teraz organ niewybieralny, jasnego rozdzielenia kompetencji pomiędzy głową państwa a rządem i zwiększenia legitymizacji demokratycznej dla rządu. Być może warta rozważenia jest propozycja RK żeby wybierać premiera bezpośrednio. Nie potrzebujemy tak dużego parlamentu, ani tak rozbudowanego rządu. Możemy mieć lepszą i skuteczniejszą władzę za mniejsze pieniądze.
Owszem taka jest ich rola, ale nie może być tak, że ten kto ma więcej pieniędzy może wpływać na opinię społeczną. Do tego sprowadzała się kampania przed referendum - do czystego marketingu. Nie było dyskusji o wadach i zaletach poszczególnych ustrojów. Nikt nie pokazywał alternatywy, bo mediach zdominowała prawicowa kampania. Nasze podejście jest inne. Przede wszystkim pokażemy konkretną propozycję rozwiązań ustrojowych. Poprosimy ekspertów z różnych stron do otwartej debaty i odpowiedzi na wątpliwości obywateli. Na pewno nie będziemy na siłę promować rozwiązań, które nie będą zgodne z potrzebami i oczekiwaniami społeczeństwa.
Najwyższym zaufaniem publicznym cieszą się pielęgniarki, ale czy chcielibyśmy, aby nami rządziły? Nie samo zaufanie, choć ważne, decyduje o poparciu politycznym obywateli. Rodzina królewska daje się lubić i dostarcza opinii publicznej wielu wrażeń z wydarzeń na dworze. Mi osobiście w rozmowach z Polakami ich stosunek do rodziny królewskiej przypomina zainteresowanie i sympatię jaką mają do seriali telewizyjnych. Nie ma to nic wspólnego z poparciem związanym z programem politycznym, sprawowaniem władzy, zdolnością do podjęcia niezbędnych reform.
Patrząc na zapisy Konstytucji Król jest mocną częścią polityki w stopniu znaczniejszym niż był nią Prezydent. Choćby przez wpływ na władzę ustawodawczą dzięki możliwości mianowania Senatorów. Król z racji swojej pozycji ustrojowej musi angażować się w sprawy polityczne.
Rozwiązłość, niewierność, bawidamkowstwo, hulactwo, rozpusta - jeśli to ma być symbol Polski, to aż strach pomyśleć w jak głębokim kryzysie jesteśmy. Zarówno Prezydenci jak i Król pochodzili z partii politycznych - nie można od nich oczekiwać, że nagle od tego wszystkiego się odetną. To jest część ich ról w obecnym ustroju. Dla mnie nigdy nie będą symbolem kraju, to już nie te czasy kiedy jednostki utożsamiały Naród. Dziś społeczeństwa są tak zróżnicowane, że nie da się ich wyrazić jedną personą. Dlatego ten ustrój nie przystaje do XXI wieku.
Spory pomiędzy prezydentem a premierem wynikały przede wszystkim z kwestii personalnych i ideologicznych. Przepisy dotyczące poszczególnych ról niewiele się zmieniły jeśli chodzi o zapisy konstytucyjne. Art. 9 Konstytucji nadal dzieli władzę wykonawczą pomiędzy Głowę Państwa a Radę Ministrów. W tych warunkach ustrojowych takie spory kompetencyjne nadal są zagrożeniem. Nasz system jest wadliwy, a obecna Konstytucja w kluczowych kwestiach jest przecież kopią Konstytucji z 1997 roku. Gdzie tu te dobre zmiany? Poza zmianą Prezydenta na Króla i dodaniem szeregu przywilejów Królowi to tylko kosmetyka.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości