Postautor: Franciszek Palucki » 16 cze 2025, 0:08
Komentarz Pałuckiego do Podlaskie aktywne na arenie międzynarodowej:
Piękne hasła, ładne zdjęcia i kolejne miliony z podatków, które zamiast zasilić kieszenie mieszkańców, trafiają na zagraniczne „wizyty studyjne”, występy folklorystyczne i biurokratyczne projekty bez realnego wpływu na życie lokalnych firm. Zamiast budować siłę Podlasia oddolnie, znów karmi się lokalne elity iluzją „współpracy międzynarodowej”, która częściej kończy się folderem i raportem niż nowym rynkiem zbytu. Prawdziwy eksport rośnie tam, gdzie nie przeszkadza się przedsiębiorcom – nie tam, gdzie im próbuje "pomagać" urzędnik.
Komentarz Pałuckiego do Razem dla Polski szykuje się na wybory samorządowe
Kampania pod hasłem „blisko ludzi”, ale jak zwykle z politykami z plakatu i strategią pisaną w Warszawie. Razem dla Polski obiecuje oddolność, a przygotowuje się do kampanii odgórnie – z celebrowaną twarzą z Warszawy i zielonymi hasłami z generatora PR-u. Gdy kończą się kadencje zasiedziałych prezydentów, zamiast rozliczenia za betonowanie miast, mamy festiwal pustych sloganów o „wspólnotowym planowaniu przestrzeni”. Mieszkańcy naprawdę wiedzą, kto powinien ich reprezentować – i coraz częściej nie są to kandydaci podsunięci przez koalicje z nazwami jak z podręcznika do WOS-u.
Komentarz Pałuckiego do kampanii Ludzie Pracy
Kampania #LudziePracy to kolejna próba zawłaszczenia znaczeń i redefinicji języka – tym razem pod pozorem „odzyskiwania sensu pracy”. Gdy zamiast konkretów dostajemy 90-sekundowy wideoklip z modnymi hasztagami, a zamiast realnej walki o wolność pracy słyszymy o „opiece nad ziemią” i „inżynierkach AI”, to nie jest to żadna rewolucja społeczna – to estetyzacja bezradności.
Święto Pracy, jakkolwiek zideologizowane w swojej historii, przynajmniej miało kiedyś klarowny punkt odniesienia – walkę o prawa pracownicze w konkretnych miejscach zatrudnienia. Dziś próbuje się je przekształcić w sentymentalną papkę emocji, gdzie „praca” to wszystko i nic: karmienie dziecka, czekanie w ZUS-ie i „wspólnota” w ogródku społecznym. To rozmycie pojęć prowadzi do rozbrojenia jakiejkolwiek możliwości realnego sprzeciwu wobec wyzysku – bo skoro wszystko jest pracą, to nic nie wymaga szczególnej ochrony.
Uderzają jednak dwie rzeczy:
– Po pierwsze, użycie słowa „śmieciarz” w spocie mającym rzekomo podkreślać godność pracy – pokazuje, jak głęboko ta kampania nie rozumie własnych założeń. Osoby pracujące przy odbiorze odpadów zasługują na szacunek i precyzyjne, godne określenie ich zawodu.
– Po drugie, w wystąpieniu pojawia się Królewna Zofia – osoba, która sama otrzymuje pieniądze z budżetu państwa tylko dlatego, że urodziła się w rodzinie królewskiej. Mówi o „szacunku do pracy”, choć jej własna „praca” polega na byciu symboliczną figurą utrzymywaną z podatków osób, których los właśnie próbuje komentować. Jeśli kampania ma traktować poważnie temat godności i wysiłku, może warto zacząć od tych, którzy nigdy nie mieli przywileju dziedziczonych apanaży.
Nie, 1 maja to nie dzień dziękowania w pastelowych grafikach. To powinien być dzień, w którym przypominamy: wolność pracy oznacza wolność od przymusu, od państwowego haraczu i od regulacyjnego knebla. A nie kolejną kampanię, która zamiast mówić o realnych problemach – rozmywa je w estetycznej narracji o „wspólnocie”.
Pałucki kontynuując wątki podjęte przez Renatę Budzyńską:
Po pierwsze – moja krytyka nie dotyczy osoby pani Szumniak. Nie mam wątpliwości, że to doświadczona karnistka, która zna realia zarówno sali sądowej, jak i dyscyplinarnej kuchni tej korporacji. Problem leży znacznie głębiej – w samej instytucji prokuratury jako państwowego monopolu na ściganie i interpretację prawa karnego. Mamy tu bowiem do czynienia z tworem, który jednocześnie oskarża, decyduje o przebiegu postępowania i w dodatku podlega bezpośrednio politycznej egzekutywie. To jest strukturalna patologia – niezależnie od tego, kto stoi na jej czele.
Doceniam gest królowej Moniki – bo powołanie na to stanowisko sędziego, a nie zawodowego prokuratora, można odczytać jako wyraz pewnej nieufności wobec samej prokuratury. I być może jako próbę rozbrojenia najgorszych nawyków tej instytucji. Ale nie łudźmy się: żadna wewnętrzna reforma nie usunie grzechu pierworodnego – że państwo zmonopolizowało prawo do ścigania i nie pozwala obywatelowi działać samodzielnie, niezależnie, uczciwie i prywatnie.
A teraz pozwólcie, że skomentuję propozycję Lewicy w sprawie wybieralności prokuratorów. To nie jest żadna demokratyzacja. To pomysł na reality show. Będziemy mieli kandydatów na prokuratora z TikToka i Instagrama, którzy zamiast skupiać się na dowodach, będą zabiegać o lajki. To jest droga do anarchii i politycznego linczu, a nie do sprawiedliwości.
Dlatego mówię jasno: dopóki prokuratura pozostaje państwowym monopolem, dopóki nie mamy realnej konkurencji w ściganiu przestępstw, dopóty każda reforma będzie tylko pudrowaniem trupa. Prawdziwa sprawiedliwość nie może być państwową usługą – musi być dobrem wspólnym, dostępem obywatela do prawdy, a nie narzędziem władzy.