Gdyby Unia Europejska faktycznie trzymała się założenia, aby wprowadzać tylko te regulacje, które służą wzmocnieniu czterech unijnych swobód nie mielibyśmy wątpliwości, że projekt zmierza w dobrym kierunku. Jednak tak nie jest. Unia coraz mocniej reguluje te obszary, które powinny być domeną krajową jak choćby minimalną stawkę podstawową VAT czy w ostatnim czasie sposób rozumienia stosunku pracy. Tymczasem nadal wiele jest do zrobienia w obszarach podstawowych dla wolnego handlu. Unia Europejska nakłada cła na ponad 10 tysięcy towarów, wydaje co roku miliardy na subsydiowanie rolnictwa. Samo acquis communautaire UE zawiera ponad 270 tys. stron z czego 200 tys. to dorobek ostatnich 25 lat. To są rzeczy od których trzeba zacząć reformowanie Unii Europejskiej.
Co do zasady pomocniczości to Unia opiera się o nią tylko z nazwy. W procedurze tzw. żółtej kartki gdy parlamenty krajowe mogą zgłosić naruszenie przez Komisję Europejską zasady pomocniczości wszystkie dotychczasowe wnioski Komisja skwitowała podtrzymaniem swoich inicjatyw i stwierdzeniem, że są one zgodne z zasadą pomocniczości. Nie ma de facto obecnie mechanizmów, które pozwalają realnie wymusić stosowanie tej zasady na biurokracji unijnej.
Potrzebne jest nowe zdefiniowanie zakresu kompetencji Unii Europejskiej i ograniczenie ilości przyjmowanych aktów prawnych regulujących coraz to nowe dziedziny życia.