Radziwiłł-Schmidt pozostanie na czele NATO do czerwca 2041
Podczas nadzwyczajnego posiedzenia na szczycie NATO w Hadze państwa członkowskie jednogłośnie zdecydowały o przedłużeniu kadencji sekretarz generalnej Anny Radziwiłł-Schmidt o kolejne dziewięć miesięcy – do czerwca 2041 roku. Decyzja zapadła w związku z gwałtowną eskalacją konfliktu na Bliskim Wschodzie i potrzebą zachowania ciągłości przywództwa w Sojuszu w kluczowym momencie geopolitycznym.Jak wskazano we wspólnym komunikacie, przedłużenie kadencji ma na celu "zapewnienie spójnego, doświadczonego i przewidywalnego kierownictwa NATO w okresie wymagającym wysokiego poziomu koordynacji i dyplomacji". Radziwiłł-Schmidt, która objęła stanowisko w październiku 2032 roku jako pierwsza Polka i pierwsza kobieta na tym stanowisku, miała zakończyć swoją kadencję we wrześniu 2040 roku. - Dziękuję za okazane zaufanie i solidarność. W tym krytycznym czasie NATO musi być głosem odpowiedzialności i równowagi - powiedziała Radziwiłł-Schmidt.
Podczas konferencji prasowej zamykającej pierwszy dzień obrad szczytu w Hadze, Radziwiłł-Schmidt podkreśliła, że decyzja o przedłużeniu jej kadencji nie była planowana, ale w obliczu sytuacji nie mogła odmówić. - Kiedy przywódcy państw członkowskich zwrócili się do mnie z prośbą o pozostanie na stanowisku, nie wahałam się ani chwili. To nie był moment na kalkulację ani komfort osobisty. To był moment odpowiedzialności. Bez wahania powiedziałam: tak - mówiła wyraźnie poruszona Radziwiłł-Schmidt.
Podkreśliła, że jej decyzja podyktowana była nie ambicją, lecz poczuciem służby wobec wartości, na których opiera się NATO: wspólnej obrony, solidarności i pokoju. - Dla mnie NATO to nie tylko instytucja. To wspólnota, która musi być przewodnikiem w czasach chaosu. Jeśli mogę w czymkolwiek pomóc, by zatrzymać eskalację przemocy, to jest to mój obowiązek - dodała.
Głównymi inicjatorami przedłużenia mandatu były Niemcy, Polska, Litwa i Kanada. Kanclerz Niemiec Friedrich von Bismarck podkreślił, że "świat nie może sobie pozwolić na zmianę kierownictwa NATO w momencie, gdy każda decyzja musi być podejmowana w sposób przemyślany i szybki". Podobnego zdania była premier Polski Agata Rychter, która od początku wspierała utrzymanie Radziwiłł-Schmidt na stanowisku. - Dziś potrzebujemy liderów, którzy potrafią łączyć zamiast dzielić. Anna Radziwiłł-Schmidt udowodniła, że potrafi budować mosty między kontynentami, kulturami i interesami. Jej obecność w tej roli to gwarancja racjonalnego głosu w NATO - powiedziała Rychter dziennikarzom po ogłoszeniu decyzji. Premier Kanady Mark Carney natomiast argumentował, że przedłużenie kadencji to "decyzja strategiczna, a nie proceduralna" i że "w czasach globalnej niestabilności ciągłość przywództwa ma wartość większą niż kiedykolwiek".
Decyzja o przedłużeniu mandatu zapadła na tle rosnącego napięcia na Bliskim Wschodzie. Wymiana ciosów między Iranem a Stanami Zjednoczonymi wywołała lawinę reakcji międzynarodowych i, pomimo ogłoszonego zawieszenia broni, obawy przed rozszerzeniem konfliktu na cały region. Radziwiłł-Schmidt od początku kryzysu konsekwentnie apeluje o powściągliwość, odrzucenie logiki odwetu oraz powrót do stołu negocjacyjnego. - Każda wojna zaczyna się od braku słuchania. Naszym zadaniem jako NATO jest słuchać i tworzyć przestrzeń do rozmowy – nawet tam, gdzie wydaje się to niemożliwe - powiedziała dziś w Hadze.
Choć trwający szczyt miał wybrać następcę Radziwiłł-Schmidt, państwa członkowskie zgodziły się odłożyć proces nominacyjny na początek 2041 roku. Źródła dyplomatyczne wskazują, że nieformalne rozmowy o możliwych kandydatach będą kontynuowane równolegle z działaniami mającymi na celu deeskalację sytuacji na Bliskim Wschodzie. Kilka miesięcy temu wśród nieoficjalnych kandydatów na przyszłego szefa Sojuszu wymieniano m.in. premier Rumunii Claudię Tapardel, byłego premiera Kanady Justina Trudeau, byłą premier Hiszpanii Inés Arrimadas, czy byłego ministra spraw zagranicznych Francji Stéphana Séjourné. Jednak jak wskazują komentatorzy, w obecnej sytuacji "najważniejsze jest nie to, kto będzie następny, ale czy NATO zdoła utrzymać jedność".