"Nie wszyscy korzystają ze wzrostu. Wzrost dla jednych, stagnacja dla reszty. Za tymi cyframi są ludzie." Think tanki związane z RadLew komentują dane GUS i Eurostatu
Opublikowane przez GUS dane makroekonomiczne za 2038 rok – wzrost PKB o 3,4%, inflacja na poziomie 4,1%, bezrobocie (według Eurostatu) wynoszące 2,8% oraz średnie wynagrodzenie powyżej 13 tysięcy złotych – zostały entuzjastycznie przyjęte przez przedstawicieli rządu. Jednak eksperci z progresywnych środowisk ekonomicznych i społecznych powiązanych z Radykalną Lewicą (RadLew) tonują optymizm.Radykalna Lewica ostro komentuje opublikowane przez GUS i Eurostat dane gospodarcze za 2038 rok. Choć wzrost PKB (3,4%) i relatywnie niska stopa bezrobocia (2,8% wg Eurostatu) mogą robić dobre wrażenie, działaczki i działacze RadLew oraz afiliowani przy partii eksperci przestrzegają: „Ten wzrost nie jest dla wszystkich. To statystyka sukcesu w cieniu społecznej nierówności.”
Dr Kalina Wojdas, ekonomistka z Instytutu Polityki Gospodarczej im. Róży Luksemburg:
– Mediana płac to 8 276 zł, przy przeciętnym wynagrodzeniu wynoszącym 13 303 zł. To oznacza, że większość Polek i Polaków zarabia znacznie mniej, niż pokazuje rząd w reklamach. Co więcej, inflacja wciąż zjada siłę nabywczą, a wskaźnik Giniego pokazuje, że nierówności nie maleją – są jedynie maskowane przez liczby.
Anna Górska, posłanka RadLew:
– Wskaźnik ubóstwa na poziomie 9,2% oznacza, że w państwie z 3,4% wzrostem PKB niemal co dziesiąta osoba żyje w biedzie. To nie jest sukces. To hańba systemu gospodarczego, który ignoruje potrzeby pracownic i pracowników usług publicznych, matek samotnie wychowujących dzieci i ludzi starszych.
Oskar Malec, analityk rynku pracy z Ośrodka Badań Społecznych „Furia”:
– Niskie bezrobocie nie mówi nam nic o jakości zatrudnienia. W sektorze handlu, usług i opieki dominuje prekariat: śmieciówki, samozatrudnienie bez zabezpieczeń społecznych, przymusowe nadgodziny. Jeśli zestawimy te warunki z inflacją, wyłania się obraz społeczeństwa harującego na minimum stabilności.
Lena Grabowska, ekspertka RadLew ds. rynku pracy i związków zawodowych:
– Dane o bezrobociu to tylko część obrazu. Wzrost zatrudnienia nie oznacza automatycznie poprawy jakości pracy. Ludzie harują na śmieciówkach, w nienormowanym czasie pracy, bez gwarancji dochodu i przyszłości. Zatrudnienie jest, ale godność pracy – nie.
Zofia Stryjeńska, socjolożka i badaczka nierówności z Centrum Studiów Progresywnych „Nowy Horyzont”:
– Wskaźnik Giniego (31,8) i poziom ubóstwa (9,2%) pokazują, że nierówności mają się dobrze. Państwo utrzymuje pozory równowagi makroekonomicznej kosztem inwestycji w usługi publiczne i mieszkalnictwo. To nie jest równomierny rozwój, tylko dryfowanie w kierunku liberalnego minimum.
Klementyna Feiss, eurodeputowana RadLew:
Państwowy dług publiczny jest niski (20,8% PKB), a deficyt kontrolowany. Czyli pieniądze są. Skoro tak – to czemu nadal brakuje mieszkań komunalnych, przedszkoli, dobrych pensji w edukacji i ochronie zdrowia? Bo rząd, niezależnie od barw, woli trzymać się księgowości niż ludzi.
dr Emil Jastrun, ekspert ds. finansów publicznych z Fundacji Społecznej Ekonomii Demokratycznej:
Budżet wygląda stabilnie – deficyt 2,8% PKB, dług publiczny na niskim poziomie 20,8%. Ale to efekt obsesji oszczędzania na dobrach wspólnych. Wzrost mógłby być narzędziem transformacji społecznej, a jest jedynie statystycznym sukcesem klas wyższych.
Alicja Kaczmarska, liderka Radykalnej Lewicy:
Mamy „zielone światła” w makroekonomii, a czerwone sygnały w życiu codziennym. Rząd nie rozumie, że czas na redystrybucję bogactwa, inwestycje w usługi publiczne i skrócenie czasu pracy. Statystyki wzrostu nie przekładają się na szczęście ludzi – tylko na zyski elit.
RadLew zapowiada przedstawienie alternatywnego raportu społecznego, który ma pokazać rzeczywisty obraz życia przeciętnej osoby w Polsce.
Jak podkreśliła
Nadzieja Bańkosz, wiceprzewodnicząca ugrupowania:
Rząd pokazuje liczby. My pokażemy twarze: nauczycielki, które muszą dorabiać wieczorami, pielęgniarza na trzecim dyżurze z rzędu, i samotnej matki, która nie może wynająć mieszkania w swoim mieście. Bo to ich historia jest prawdziwym miernikiem sukcesu państwa.
RadLew apeluje o nowy model gospodarki – „dla ludzi, nie dla wskaźników”.
Aneta Kierska, ekspertka ds. polityki mieszkaniowej i edukacji społecznej z Ośrodka „Czerwone Linie”:
Za liczbami kryją się niedofinansowane szkoły, zamykane przedszkola publiczne i kolejki do psychiatry dziecięcego. Jeśli państwo nie wykorzystuje wzrostu PKB do wyrównywania szans i podnoszenia jakości życia, to nie jest to żaden sukces. To tylko marketing makroekonomiczny.
Eksperci wskazują, że czas na radykalne przewartościowanie polityki gospodarczej. Jak podsumowuje dr Wojdas:
Gospodarka to nie gra giełdowa, tylko system służący społeczeństwu. Potrzebujemy progresywnych podatków, gwarantowanego zatrudnienia, silnych usług publicznych i skrócenia czasu pracy. Bez tego Polska pozostanie krajem pozornie rozwiniętym – z rozwiniętą tylko górą piramidy.